Sprzężenie zwrotne
Przekaż informację zwrotną Co Anna Dosch lubi w Granat:
fantastyczne potrawy i bardzo miła obsługa. świetna lokalizacja. widok na Spodek i katowicki modernizm. wystrój mało spójny i niepasujący do klimaty miejsca. Zobacz wszystkie opinie.
Pyszne gruzińskie jedzenie i niesamowicie miła obsługa. Kelnerka ktora nas obsługiwała była wręcz niesamowita. Wszystko tłumaczyła, odczytywała nasze myśli, biegała z zamówieniem. Dzięki!!
Super jedzenie. polecam sos adjika. bardzo miła obsługa. wystrój wnętrz nie jest dopracowany, ale nie przeszkadza to w delektowaniu się ormiańskimi potrawami.
Fantastyczne potrawy i bardzo miła obsługa. świetna lokalizacja. widok na Spodek i katowicki modernizm. wystrój mało spójny i niepasujący do klimaty miejsca.
W Granacie byłam ze znajomymi w miniony piątek wieczorem. Zależało mi na odwiedzeniu tej restauracji, ponieważ jestem Ormianką, kocham ormiańską kuchnię i ciągle szukam w Polsce smaków znanych mi z rodzinnego domu, z Erywania. Granat miał przed sobą nie lada zadanie, aby sprostać moim oczekiwaniom i tęsknotom. A uwielbiam jeść, całkiem nieźle gotuję jestem więc krytycznym sędzią. Zaznaczę, że nie uprzedziłam pracowników restauracji o moim pochodzeniu i znajomości ormiańskiej kuchni zależało mi na przekonaniu się, jak karmią każdego, przeciętnego klienta. I muszę przyznać, że kulinarnie Granat spisał się doskonale! Na początek wspomnę o kilku mankamentach, które zwróciły moją uwagę. Po pierwsze, brak ormiańskich piw w karcie. Po drugie: brak ormiańskiego czerwonego wytrawnego wina, na które akurat tego dnia miałam ochotę, upatrzywszy je sobie wcześniej w menu na stronie internetowej restauracji. Po trzecie: wśród serwowanych świeżych ziół zabrakło mi bazylii i kolendry. Po czwarte i według mnie najważniejsze: wnętrze jest zbyt zimne, mało przytulne i trochę bez charakteru. Może zniechęcać do ponownych odwiedzin w Granacie. Sugerowałabym obniżenie sufitu (choćby przy pomocy tkanin pod nim rozwieszonych , ocieplenie barw (to też można zrobić tkaninami i zmiękczenie światła (np. oświetleniem bocznym, lampkami ustawionymi na stołach lub lampami wiszącymi z sufitu niżej, bezpośrednio nad stołami . Jak wspomniałam wcześniej, jestem surowym sędzią bo zależy mi na rozwoju ormiańskiej kuchni w Polsce i bardzo chciałabym, aby dobrze gotujące restauracje zdobywały klientów, bogaciły się i wrastały w nasz krajobraz na stałe. Żebym zawsze mogła do nich wpaść i poczuć się, jak u mojej Babci w Erywaniu. Przechodząc do jedzenia, bo przecież ono jest najważniejsze! Zaczęliśmy od Płyty Piwnej. Zachwyciła mnie basturma. Idealnie dobrane przyprawy. Delikatne mięso. Nie zapytałam, ale mam wrażenie, że restauracja przygotowuje ją samodzielnie. Czyżby z wieprzowiny? W każdym razie brawo! A do tego genialne ormiańskie chipsy świetny pomysł z lawaszem! Z resztą, także świeży lawasz bardzo przypadł moim towarzyszom do gustu. Spróbowaliśmy również Roladek z Bakłażana, Przekąski Pasterza i Świeżej Sałatki z Grillowanych Warzyw. Wszystko było bardzo smaczne, a największe wrażenie na gościach zrobiła przepyszna sałatka. Potem przeszliśmy do konkretów. Na stół wjechały Lyula Kebaby z jagnięciny i z wołowiny. Wołowe były bardzo smaczne, za to jagnięce po prostu idealne! Delikatne mięso, soczyste i perfekcyjnie przyprawione. Podane tak, jak należy na lawaszu, z czerwoną cebulą i sumachem (którego w innych restauracjach w Polsce jeszcze nie spotkałam! . Do tego pyszne sosy: z granatów i adżika. Jagnięce kebaby zniknęły błyskawicznie. Zaraz po tym, szybciutko zniknął leżący pod nimi lawasz, który wciągnął soki i smaki spływające z mięsa i rozpływał się w ustach. Kulminacją uczty był Szaszłyk Wieprzowy. Delikatne mięso, rozpływające się w ustach. Doskonale przyprawione. Po prostu pyszne. Tu mam jedną drobną uwagę. Wiem, że mięso do takiego szaszłyka musi mieć trochę tłuszczyku, bo daje on dużo smaku. Jednak w niektórych kawałkach naszego dania tego tłuszczyku było moim zdaniem trochę za dużo i trudno było dobrać się do mięsa. Mimo to, ostateczne wrażenie było niezwykle pozytywne. Słyszałam pomruki zachwyconych gości... Do posiłku wybraliśmy wytrawne wina białe i czerwone, gruzińskie piwo oraz ormiańskie półsłodkie wino z granatu. Polecam szczególnie to ostatnie, bo ma niepowtarzalny smak i aromat. Koniecznie trzeba go spróbować! Żałuję, że nie mieliśmy już miejsca na deser. Mimo, że zostawiliśmy większość frytek i sałat serwowanych do dań głównych, licząc na zachowanie ostatnich sił i spróbowanie Pachlawy, Granatu lub Męskiego Ideału... Cóż, wszystko przed nami! Podsumowując, wszystkim smakoszom polecam Granat! Dla większości Polaków ormiańskie smaki mogą okazać się nieco egzotyczne tym bardziej warto spróbować czegoś nowego. Ja wiem, że jeśli najdzie mnie ochota na Lyula albo Chorowac (czyli szaszłyk , jadę do Katowic :
Nadszedł czas, aby po kilku pobytach w Granacie, podzielić się swoją mało odkrywczą (jaki gust kulinarny, takiż i pogląd) opinią o tym lokalu. Granat mieści się na parterze świetnego ongiś BWA, obecnie pustawego i smutnego. W Granacie nigdy nie ma tłumów, w zamian kelnerki witają gości z uśmiechem, szybko podając karty. Wnętrze lokalu jest jasne i miłe. W karcie można znalezć typowe dania kaukaskie, w tym gruzińskie i ormiańskie. do tego wina z obu tych krajów startujące od 50 złotych za butelkę. Często jadam tu kebab z wołowiny, albo jagnięcy, próbowałem też innych mięs, pierogów i kilku przystawek. Zasadniczo wszystko jest świeże, dobrze podane i smaczne. jak na mój gust, można by lepiej doprawić, ale być może kucharz dopasowuje się do gustów polskich klientów, których część ma smak spaprany potrawami z torebek i słoiczków i woli produkty nie odnaczające się zdecydowanym lokalnym smakiem (innym, niż polski). W każdym razie, Granat to niekrępujące miejsce, w którym czeka miła obsługa i dobre jedzenie. ostatnio jednak wkurzyła mnie jedna rzecz: moja przyjaciółka poprosiła o dodatkowa miseczkę sosu do miesa i ją dostała. Na rachunku tez ją dostaliśmy za dodatkowe 2 zeta. to już nie jest nawet wstyd, ale zwykła pazerność. naprawdę chcecie stracić stałego klienta za dwa zeta???