Sprzężenie zwrotne
Przekaż informację zwrotną Co Damian Dawid Nowak lubi w Rabarbar:
Ulicę Radną na warszawskim Powiślu dosłownie uwielbiam, głównie za spokój i bujną roślinność, ale także za Dziurkę Od Klucza – jedną z najlepszych restauracji włoskich w mieście. Rabarbar znajduje się na tej samej, położonej nieopodal BUWu ulicy, co już na samym początku daje mu u mnie ogromnego plusa. Jest też pewnego rodzaju wyzwaniem, ponieważ wokół nie brakuje mocnych miejsc – niejednokrotnie widziałem rotacje mn... Zobacz wszystkie opinie.
Miejsce wygląda naprawdę ekstra, ma zdecydowanie klimat i jest w świetnej lokalizacji. Jednakże efektywnie opisane bowle nie spełniły raczej moich oczekiwań. Wszystko jest bardzo świeże i smaczne, ale jednak spodziewałam się czegoś więcej. Problem mam też z koktajlami mikroskopijne porcje jak na cenę, wszystkie są raczej rozwodnione i nijakie. Ale samo miejsce podoba mi się bardzo.
Całkiem ok, ale nie ma uniesienia. Dania w karcie oraz lunche dostępne zarówno w wersji wegetariańskiej, jak i mięsnej. Na miejscu fajne ciasta, czasem trafiają się też wegańskie. Jeśli ktoś chce zdrowo i w miarę smacznie zjeść, może zajrzeć.
Nie oceniaj książki po okładce, a knajpy po menu – tyle mogę powiedzieć po wizycie w Rabarbarze. Niestety, o ile zwykle mówię takie rzeczy, gdy jakieś zupełnie niepozorne miejsce ujmie mnie świetną kuchnią, tutaj było odwrotnie. Może źle trafiłem w menu, ale efektowanie opisane bowle, którymi stoi Rabarbar, nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań. Nie mam żadnych zarzutów do obsługi – sprawna, uśmiechnięta, kontaktowa, gotowa do pomocy. Wystrój też na plus – fantazyjna tapeta przedstawiająca pełen egzotycznych ptaków las deszczowy tworzy dobry klimat, do którego zaskakująco pasują brokatowe i błyszczące poduszki. W środku nie ma może wiele miejsca, ale przestrzeni jest akurat tyle, by gości sobie nawzajem nie przeszkadzali. W Rabarbarze zjemy przez cały dzień śniadania, smoothie bowls i lunchowo-obiadowe buddha bowls. Zestawy składników na papierze przedstawiały się bardzo kusząco i wydawały się idealnie skomponowane. Może przez to zderzenie z rzeczywistością było takie przykre? Mój bowl wietnamski wypadł bardzo blado. Zdekomponowana sałatka z makaronem ryżowym została pozbawiona czegokolwiek, co nadałoby jej charakter. Załączony wodnisty sos, ni to pikantny, ni to kwaskowaty nie wywiązał się z zadania. Krótko mówiąc, miałem wrażenie że jem ładnie zaaranżowane na talerzu danie diety witariańskiej. Lepiej wypadł bowl tajski, na jaki zdecydowała się moja siostra, bo w nim było coś, co ożywiało całość: orzechowy sos. Trochę ciekawiej dobrane składniki i wyraźniejsza wkładka białkowa (kurczak) sprawiły, że bowl zasmakował mi bardziej, choć czy zachwycił? Raczej uplasował się w bezpiecznej średniej. Podsumowując, obyło się bez katastrofy, ale ja z Rabarbaru wyszedłem niepocieszony. Jeśli za prawie 30 złotych na głowę ani się nie najadasz, ani nie masz czego wspominać smakowo, to znaczy, że jest problem.
Bardzo przytulne, kameralne, klimatyczne wnętrze, dużo roślin i pięknych kolorów. Miła obsługa. Krótka, ale treściwa karta. Jedzenie i napoje smaczne i ciekawe. Uważam jednak, ze ceny są odrobine za wysokie wrzątek z plastrami cytrusów i kawałkami imbiru za 10 zł, bowl z 2(! krewetkami to juz +4zl do standardowej ceny, śladowe ilości edamame, a wyskakujemy prawie z 30 zł jednym słowem danie jest mało treściwe, niemniej smaczne, szczególnie z sosem orzechowym. Do opcji Vegan dobrze byłoby dorzucić jakieś tofu lub tempeh. Oprócz tego fajnie ze są opcje zarówno mięsne jak i vege, duży wybór zdrowych koktajli.
Mało czasu... tak czasami bywa... na naszej drodze stanął RABARBAR... Szybko na stół dostaliśmy menu i jakoś tak z przyzwyczajenia, że śniadanie je się szybko (a nie powinno! zamówiliśmy dania śniadaniowe. Przy składaniu zamówienia powiedziałem dyskretnie, że mamy bardzo mało czasu. Obsługujący nas pan spytał dokładnie ile... nieco się zdziwił, ale powiedział, że poprosi kucharza, żeby się zmieścił w podanym czasie. Zamówione domowe wino (karafka 500ml błyskawicznie zjawiło się na naszym stoliku. 13 minut póżniej trafiły na nasz stół zamówiona kanapka i szakszuka w wersji vege. Co do kanapki nie wypowiem się, gdyż jej nie miałem okazji spróbować. Nie jadłem szakszuki w mieście całym, ale myślę, że wypisany na tablicy slogan 'Najlepsza szakszuka w mieście ' nie mija się, albo niewiele mija się z prawdą : Bardzo dobre jedzenie, bardzo sprawna obsługa (mieliśmy jeszcze czas na szybkie espresso przed wyjściem miejsce godne odwiedzenia i polecenia!