Sprzężenie zwrotne
Przekaż informację zwrotną Co Ecikp lubi w China Town Centrum:
Trafiłam tam w zasadzie przez przypadek oczywiście podczas wizyty w Reducie. Zaintrygowała mnie dość ciekawie urządzona sala i... pustki. Kelnerka była przesympatyczna i próbowała ostrzec nas, że porcje są naprawdę duże dzięki niej zamówiliśmy do obu potraw jeden ryż, a i tak nie daliśmy rady zjeść wszystkiego. Mąż jadł rybę, ja kurczaka obie potrawy w pysznych sosach co miało być ostre było, co słodkie także było py... Zobacz wszystkie opinie.
Odwiedziłem ten lokal, bo byłem bardzo głodny i liczyłem na szybki, ciepły posiłek. Nie zawiodłem się. Porcje są ogromne. Mimo że nie jadłem ponad 10 godzin, nie zmieściłem wszystkiego. Zostawiłem sporo warzyw (które oczywiście były świeże, na jakość nie można narzekać , a znajoma musiała poprosić, aby połowę jej dania zapakowano na wynos. Warto dodać, że bez dodatkowej opłaty. Ja zamówiłem kalmary w stylu Sechuan. Liczyłem, że gdy w kuchni azjatyckiej jest napisane na ostro , to poczuję tę pikantność. Niestety, nic z tych rzeczy. Kalmary były smaczne, nie gumowate, tylko ten brak ostrości... Oczywiście dla mnie, bo znajoma stwierdziła: nie no, trochę pali : . Moja towarzyszka zamówiła kurczaka z czosnkiem. Coś nowego, nie spotkałem się z takim daniem w żadnym innym Chińczyku/Wietnamczyku. A przecież tam zawsze kurczak jest na tysiąc i jeden sposobów. Ogólnie kuchnia jest smaczna. Klimat również na plus. Wystrój stara się przypominać chińską restaurację, w lokalu można przejrzeć chińskie gazety. Widać, że obywatele z Kraju Środka dobrze się tam czują. Jedyny większy minus to ceny, ale to w końcu restauracja, a nie bar. Więc do tych cen, które znamy z innych miejsc, trzeba doliczyć jakieś 10 złotych za porcję.
Kiedyś miałam przyjemność zabłąkać się do China Town tych samych właścicieli, ale w innym miejscu. Miło wspominałam tamtą wizytę, a ponieważ akurat byłam w Reducie, postanowiłam zobaczyć, jak w tym miejscu smakuje. Nie zawiodłam się. Zamówiłam zupę pikantno kwaśną (8 zł , była całkiem niezła, z mięskiem, grzybkami mun, bambusem. Smaki odpowiednio wyważone. Na drugie wzięłam propozycję lunch'ową, a mianowicie kaczkę chrupiącą za 18 zł, która została podana na warzywach z całkiem przyzwoitą porcją ryżu i surówką z kapusty, przyprawioną na pikantnie. Sam sos z warzywkami był łagodny, więc jeżeli ktoś lubi na ostro to lepiej poprosić kelnera o chilli. Najadłam się, a posiłek popijałam herbatą z chryzantemą (chyba 8 zł . Po małym odpoczynku, zdecydowałam się jeszcze na deser kulki z sezamem i czerwoną fasolą na słodko. Deser był podany na gorąco, więc trzeba było uważać, by się nie poparzyć : aczkolwiek pyszny i słodki. W China Town odnalazłam pewne smaki, których szukałam po zamknięciu jednej z lepszych chińsko wietnamskich restauracji. Bardzo mi smakowało i chętnie wrócę na inne dania, bo kartę mają całkiem sporą i ciekawą. Polecam.
Bywam często więc ciężko mi polecić, czy opisać jakieś konkretne wybrane danie. Trzeba się nastawić na to, że będzie pachniało jak w taniej budzie, będzie drogawo, ale smak za to jest super. Tych potraw nie ma w budach i to jest zasadnicza zaleta tego miejsca. Warto się odważyć i warto wracać.
No cóż... wiele osób oceniając tą knajpę na wstępie podkreśla, że często bywa w chińskich knajpach (i niby co? Ot, chodzenie do knajp robi z nas wybitnych znawców chińszczyzny ?! Po czym w kolejnym zdaniu czytamy: sajgonki były małe, wołowina pięć smaków ohydna, a ryż z kurczakiem za mało doprawiony . Na takie dania można sobie pójść do pierwszego lepszego baru azjatyckiego i rzeczywiście będzie taniej... ale nie wiem, czy lepiej. Ponadto cała przyjemność z jedzenia chińszczyzny wynika z mieszania smaków!! Zresztą Chińczycy tak właśnie jedzą, wspólnie kilka dań. W tym miejscu dodam, że też często bywam w (różnych chińskich knajpach i każda z nich przygotowuje dania inaczej (bo np. kucharz pochodzi z innej części Chin , co implikuje to, że pyszne danie w jednej może nie smakować tak bardzo w drugiej. W China Town w Reducie, idąc z rodziną zawsze zamawiamy: Wieprzowinę o smaku ryby lub Bakłażan o smaku ryby (z mięsem , pierożki smażone (lub gotowane , Mapo tofu (z mięsem , Polędwiczki w sosie z octu ryżowego, Boczek na młodym czosnku (który oryginalnie nazywa się podwójnie gotowany, a w wolnym tłumaczeniu z chińskiego wieprzowina, która wróciła do garnka , no i kaczkę, w zależności od budżetu: po pekińsku (ale trzeba zapytać, czy jest świeża, ponieważ istnieje możliwość zamawiania połówek i czasem można dostać odgrzaną połówkę. Generalnie jak trzeba poczekać 30 min, to jest świeża lub kaczkę na chrupko (ale dodatkowo z sosem śliwkowym od tej po pekińsku Chińczycy jedzą ją ze zmieszaną solą i pieprzem i też jest super. Czasem zamawiamy też inne, ale te dania są najbardziej neutralne. Nie znam nikogo, kto po namówieniu przeze mnie by się nie zachwycał powyższymi daniami (może z wyjątkiem boczku ale jak ktoś lubi boczek, to ten też pokocha . No i oczywiście jedna zasada, ale to do wszystkich knajp... Chińczycy nie marnują jedzenia, więc jeżeli jest choć najmniejsza wątpliwość co do świeżości produktu, to należy to zgłosić, ale na początku, a nie pod koniec talerza . W każdej dobrej knajpie wymienią danie pod warunkiem, że jest to uzasadnione.
Wystrój tandetny i lokal nieduży, jak to w chińskim barze. W karcie różne groźnie brzmiące dania (o ile pamiętam jakieś panierowane kurze łapki, czy coś . Ale kaczka po pekińsku to mistrzostwo świata i złoto olimpijskie! Prawdziwa, zrobiona jak trzeba, żadna lipa, żadna podróba rodem z chińskiej budki: chrupiąca, w sosie śliwkowym, z naleśniczkami, porem, ogórkiem.... Palce lizać! Kucharz pyta, co zrobić z resztkami, ale nie dajcie sobie wcisnąć żadnej kaczej zupy, tylko poproście, żeby pokroił ile się da. Porcja jest dla dwóch osób i nie zawsze jest w karcie, warto upewnić się, że będzie i zamówić. Jak nie dacie rady zjeść, zapakują na wynos. Tak samo cudną kaczkę mają w Reducie, tam wystrój jest mniej hardkorowy, taki w stylu jak to w centrum handlowym. Trzeci lokal jest na Ursynowie, nie byłem, ale na pewno kaczkę też mają. Polecam!